sobota, 15 sierpnia 2015

The people you care about most in life Are taken away from you too soon

****

Miłość Tonks i Remusa była piękna. Nie dlatego, że zakończyła się tragicznie. Oni się rozumieli i wspierali w potrzebie. Pokonywali wspólnie przeszkody. Stawiali czoła stereotypom. Dwójka wyjątkowych ludzi, którzy mieli szczęście, bo się spotkali.
Mam nadzieję, że miniaturka ta spodoba się osobie, z myślą o której pisałam.
Możliwe, że błędy.
Z dedykacją dla Jagody. (;*)

Zapraszam przy okazji tutaj: https://facebook.com/tomionejestsupi

****
Mini z Remusem i Dorą.

****

  Remus Lupin był już zmęczonym człowiekiem, wyniszczonym fizycznie i psychicznie. Stracił Jamesa i Lily, pochował także własnych rodziców.
Przez długie lata niesłusznie opłakiwał śmierć Petera. Jednakże przypadkiem kłamstwo to wyszło na jaw. Syriusz, którego przez dwanaście lat podejrzewał o zdradę, był niewinny. Lupin odzyskał utraconego przyjaciela. I wtedy los znowu z niego zadrwił i Black zginął dwa lata później.

  Śmierć ta przelała czarę goryczy. Był wilkołakiem. Nie miał prawa kochać. Każda osoba mu bliska, odchodziła z tego świata, a on pozostawał sam.

Przez lata nie pozwalał sobie na jakiekolwiek bliższe kontakty z kobietami. Wolał być samotny niż radzić sobie ze współczującymi lub pełnymi pogardy spojrzeniami płci pięknej.
Tłumaczył to brakiem czasu, koniecznością przygotowania się do nadchodzącej wojny czy pomocą Harry'emu. Każda wymówka była dobra.
Nie działała jednak na nią.

   Nimfadora Tonks, młodsza od niego o kilkanaście lat kobieta. Urocza niezdara i utalentowany auror. Ktoś, kto po raz pierwszy od bardzo dawna zdołał się przebić przez grube mury w sercu Remusa.
Córka Andromedy była wszystkim, o czym ten mężczyzna marzył. A jednak Lupin nie chciał zniszczyć jej szansy na szczęście.

  Kilka pierwszych miesięcy po śmierci Syriusza minęło wilkołakowi na unikaniu Tonks. Nie mógł się zaangażować w związek bez przyszłości.
On był potworem i nie zasługiwał na jej miłość i przywiązanie. Mówił jej to parokrotnie, ale ona nie chciała tego słuchać.
Próbował namówić Molly Weasley, by przekonała Dorę, że pora znaleźć sobie odpowiedniejszego kandydata. Jednak starsza od niego kobieta nie zgodziła się.
Remus wiedział, że postępuje okrutnie, jednak zrobił to, by ją ochronić. Przed nim samym. Mógł ją skrzywdzić w te dni, gdy nie był sobą. Nie chciał tego.
To nie powstrzymało jednak jedynego dziecka Teda, a Lupin czuł, że ulega coraz bardziej.
       Był zgubiony.
Zapewnił sobie zapewne miejsce w piekle, godząc się na ten związek. A jednak, po pewnym czasie ze zdumieniem zauważył jedną rzecz:
      Nie żałował tej decyzji.
Musiał być bardziej zdeprawowany niż początkowo myślał.

Często wzdychał z irytacji, by zaraz potem wzruszać ramionami i pozwalać Tonks na wszystko.
Jeśli liczył na to, że kobieta się nim zmęczy i sama odejdzie - zdecydowanie nie miał szczęścia.

  Kiedy dowiedział się, że zostanie ojcem, wystraszył się. Uciekł. Zostawił ją, wmawiając sobie, że opuszcza ją ze względu na Harry'ego. To nie była prawda. Obawiał się przyszłości. Nie tego chciał. Nigdy nie marzył o rodzinie, dzieciach. Bo który ojciec chce dać dziecku prezent w postaci bycia wilkołakiem.

Rozmowa z Harrym pomogła mu zrozumieć, że ucieczka nie jest wyjściem. Wrócił do kobiety, która skradła mu serce.
Kilka miesięcy później urodził się Teddy. Był zdrowym chłopcem, co jego ojciec przyjął z ulgą.
Dni szybko mijały. Mężczyzna starał się spędzać jak najwięcej czasu z żoną i dzieckiem.

   Drugiego maja powitał śmierć w walce, z dumnie uniesioną głową. Nie musiał czekać długo na Dorę. Szybko do niego dołączyła.

   Nim zakończył swój żywot, przypomniał sobie o niej i ich synku. Uśmiechnął się mimowolnie.
I z takim wyrazem twarzy skonał...

piątek, 13 lutego 2015

Zostań, jeśli mnie kochasz




****

Nic nie zapowiadało, że to się tak skończy. Miałam być
szczęśliwa, a ty miałeś przy
mnie być. Do końca świata i
jeden dzień dłużej. Nie mogłeś
mnie zostawić. Obiecywałeś mi,
że tak się nigdy nie stanie. Ale los zdecydował inaczej...

****

Biegłam. Nie wiedziałam po co.
Biegłam. Nie wiadomo dokąd.
Nie obchodziło mnie to.
Chciałam uciec. Znaleźć się gdzieś daleko. W bezpiecznym
miejscu. Pragnęłam być w
twoich silnych ramionach.
Potrzebowałam twoich
pocałunków równie mocno, jak
tlenu. Czekałam na kojące słowa, które szeptałeś mi do
ucha, gdy miałam zły dzień. Ale
to nic nie dało. Ciebie już nie
było.

****

Zapadałam się w ciemność. Traciłam kontakt z
rzeczywistością. Marika, Severus,
Amanda, Blaise, Acrimonia,
Lucjusz, Sonia i Bellatrix nie
mieli pojęcia jak mi pomóc.
Unikałam ich. Nie chciałam ich litości. Nie mogłam oglądać ich
szczęścia. Zazdrościłam im.
Gdybym mogła cofnąć czas... nie
pozwoliłabym ci uczestniczyć w
tej głupiej bitwie. Nie zostałbyś
zabity... Byłbyś teraz ze mną... 

****
Przeglądam nasze wspólne
zdjęcia. Na każdym z nich
uśmiechałeś się i patrzyłeś na
mnie czule. Tak, jakbym była
całym twoim światem. A przecież gdybyś mnie kochał
naprawdę, zostałbyś, prawda?

****

 Minęło dopiero dwa
miesiące.
Nie odwiedziłam cię jeszcze w
miejscu twojego spoczynku. Nie miałam odwagi i dość siły, aby
to uczynić. Wybacz mi.
Zawiodłam. Ciebie. Siebie.
Innych.

****

Od kilku dni dziwnie się czuję. Po zjedzeniu czegokolwiek od
razu mi niedobrze. I te ciągłe
nudności. Mam dość. Jestem
zmęczona. I blada. Tak cholernie
blada. Nie rozpoznałbyś mnie
teraz. Może chociaż ty wiesz co mi jest? Bo ja nie mam pojęcia.
Gdybym wierzyła w cokolwiek,
w jakąś istotę, która włada tym
światem, modliłabym się o
koniec. O wytchnienie. O
zakończenie tego cierpienia. Chciałabym cię znowu zobaczyć.
Z każdym dniem coraz bardziej.
Tęsknię. Nawet nie wiesz jak
bardzo.

****

Pół roku temu widziałam cię po raz ostatni. Żywego. Śmiałeś się
z czegoś, co powiedział Blaise.
Planowałeś, że po zakończeniu
tej wojny udamy się w długą
podróż tylko we dwoje. W naszą
podróż poślubną. O naszym ślubie wiedziało tylko kilka
osób. Bałeś się, że ktoś może to
wykorzystać do własnych celów.
Niekoniecznie dobrych. Nie
zdążyli.
**** Nie uwierzysz, Draco, ale jestem
w ciąży. Kiedy się o tym
dowiedziałam, byłam w szoku.
Nie planowaliśmy przecież
dziecka, jeszcze nie teraz.
Mieliśmy poczekać kilka lat. A tu taka niespodzianka. Byłbyś
świetnym ojcem. Żałuję, że
ciebie tu nie ma. Pewnie
rozpieszczałbyś mnie teraz,
wpychałbyś we mnie mnóstwo
jedzenia, a później robiłbyś mi masaż stóp, kiedy
zamieniłabym się w ledwo
chodzącą górę tłuszczu,
potocznie znaną jako kobieta w
ostatnich dwóch miesiącach
ciąży. Cierpliwie znosiłbyś moje zmienne nastroje. Byłbyś dla
mnie oparciem. Jak zawsze
zresztą.

****

Żałuję, że nie powiedziałam ci
wcześniej pewnych rzeczy.
Nadrabiam to teraz. Twój ojciec i Acrimonia zajęli się
mną. Muszę przyznać, że nie
jestem łatwą podopieczną. Ale
to przecież wiesz. Od zawsze
taka byłam. Uparta jak osioł.
Lubiłeś to we mnie. Uważałeś, że to dobrze, iż tak walczę o
swoje. Inni nie podzielali
twojego zdania. Może mieli
rację?
Wiesz, zastanawiam się, czy
Lucjusz i Acri zajmą się naszym synem jeśli ja też odejdę.
Chociaż nie, jestem pewna, że to
zrobią. Może będą narzekać, że
robię głupstwo, ale pozwolą mi
pójść własną drogą. Nie będą
mnie zatrzymywać. 

****

Nie jestem gotowa na bycie
matką. To zbyt duża
odpowiedzialność. Nie potrafię
się nim zająć. Naszym
Draconem Thomasem. On jest za bardzo do ciebie podobny.
Patrzenie na niego boli. Nie dam
rady. Muszę stąd uciec. Po
prostu muszę...
****
Draco, nasz syn ma już sześć lat. Wierzę, że go obserwujesz,
gdziekolwiek teraz jesteś.
Czuwasz nad nim. Pomagasz
mu. Może nie w widoczny
sposób, ale na pewno to robisz.
Przyjechałam dziś dla niego. Ale nie wiem jak długo zostanę i czy
w ogóle to uczynię.
Przyzwyczaiłam się już do życia
w samotności i podróżowania
po całym świecie. Żadne miejsce
nie jest moim domem dłużej niż miesiąc. Nie może być. W moim
sercu króluje pustka. Nic tego
nie zmieni.

****

Draco, nasze dziecko patrzy na
mnie z niepokojem widocznym w jego brązowych oczach. Tak,
oczy odziedziczył po mnie.
Reszta to czysty ty.
Wiem, że boi się, iż znowu go
zostawię. Staram się odwiedzać
Lucjusza, Acrimonię i jego najczęściej jak mogę. Ale
widocznie to dla niego za mało.

****

Nie byłam przygotowana na to,
że usłyszę te słowa. Ale one
zmieniły wszystko. Mam nadzieję, że to zrozumiesz.
Wybacz mi, proszę.

 ****

- Zostań, jeśli mnie kochasz...
Proszę cię, mamo. Nie zostawiaj
mnie więcej.
**** Nie opuściłam go. Będę kochać
go za nas oboje. Opiekuj się
nami. Za jakiś czas spotkamy się
znowu.
Zaczekaj na mnie. Kocham Cię...


****

Z dedykacją dla Acri. 

niedziela, 12 października 2014

"Don't forget"

Nie potrafię o nim zapomnieć. Minęło już pięć lat. Pięć cholernie długich lat, a ja wciąż nie pogodziłam się z losem. Bo jak można żyć dalej, kiedy traci się miłość swojego życia? Jak mam zapomnieć, kiedy wciąż pamiętam każdy jego dotyk, każde słowo, które do mnie wypowiedział? Jak mam nie myśleć o nim, kiedy wszystko dookoła mi o nim przypomina?
Mówili: „Nie przejmuj się, wkrótce przestanie boleć. I znajdziesz nową miłość.”
Nie wyszło...
Wciąż jestem sama. Harry i Ron odwrócili się ode mnie po tym, co zrobiłam.
Nie rozumieli.
Trudno, może lepiej, że ich tu nie ma. Nie chciałabym żeby widzieli to, jak powoli się staczam.
Nie jestem już starą Hermioną Granger.
Stałam się wrakiem człowieka.
A to wszystko przez miłość do nieodpowiedniego człowieka.
To wszystko przez to, że zakochałam się w Nim, w Draconie Malfoyu...
****
Zaczęło się dość niepozornie. Po wojnie oboje wróciliśmy do Hogwartu dokończyć siódmy  rok nauki. Choć Draco nie nazywał mnie już szlamą, nadal się nienawidziliśmy. I pewnie byłoby tak do dzisiaj, gdyby nie pewna przykra sytuacja, która zmusiła nas do współpracy.
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia w zamku zaczęło dochodzić do dziwnych incydentów. Nikt nie wiedział kto za tym stoi. Niektórzy bardzo się bali. To było dość logiczne. W końcu zagrażało nam coś zupełnie nieznanego. I nie byliśmy na to przygotowani...
****
Miesiąc po świętach pan Filch znalazł zwłoki ucznia na korytarzu w pobliżu lochów. Ofiara nie miała na ciele żadnych widocznych ran. Oczywiście rozwiązanie było tylko jedno — chłopak zginął od zaklęcia śmierci.
W szkole zaroiło się od pracowników Ministerstwa Magii. Śledztwo nie przyniosło jednak żadnych rezultatów. Ale to było do przewidzenia...
****
Kiedy pani dyrektor wezwała mnie do swojego gabinetu, wiedziałam, że sytuacja jest jeszcze trudniejsza niż myślałam.
Zdziwiłam się na widok syna Lucjusza. Ale nie pokazałam tego po sobie. Blondyn nie zareagował w żaden sposób na moją obecność. Jego twarz była niczym maska, nie wyrażała żadnych uczuć.
Kiedy usłyszeliśmy czego wymaga od nas Profesor McGonagall, byłam przerażona. Bo jakże inaczej miałam określić tę raczej samobójczą misję?
Nie rozumiałam kto mógłby być tak okrutny, by zabijać niewinne dzieci. Szczególnie, że Voldemorta już nie było na świecie. Jego zwolennicy w większości albo byli martwi  albo siedzieli w Azkabanie.
Nigdy też nie słyszałam o tym rytuale, który według profesora Dumbledore'a miał na celu powrót Sami-Wiecie-Kogo do świata żywych. Sądziłam, że nie istnieje taka możliwość. A jednak. Pewien starożytny, niemalże zapomniany w dzisiejszych czasach rytuał miał wywrócić do góry nogami ledwo ocalony świat magii.
Chciałam biec do moich przyjaciół, ostrzec ich przed niebezpieczeństwem i mocno przytulić. To była chwila mojej słabości. I Malfoy dobrze ją wykorzystał...
****
Drugi martwy uczeń został znaleziony równo tydzień po naszej rozmowie z panią dyrektor. I znowu, ofiara nie miała na ciele żadnych obrażeń, nie licząc małego zadrapania na nadgarstku. Jednak według kilku pracowników Ministerstwa Magii była to stara rana i nic do toczącego się postępowania wyjaśniającego nie wnosiła. Ślizgon i ja mieliśmy rozpocząć własne śledztwo. Ale już na samym jego początku pojawiły się pewne przeszkody...
****
Harry i Ron, zbyt zajęci pracą nie zauważyli, że dzieje się ze mną coś złego. Nigdy nie byli dobrzy w odczytywaniu moich emocji. Nie zwrócili uwagi na to, że coraz bardziej zbliżam się do Malfoya. A ja czułam się tak,  jakby przyciągała mnie do niego jakaś tajemnicza siła. O dziwo, wyczuwałam też, że on mnie rozumie. I nie patrzył na mnie jak na nic nie wartą kujonkę, tylko jak na kogoś ważnego. I to mnie zdziwiło. A także przeraziło. Nie byłam już pewna niczego. Swoich uczuć, wiedzy, swojego jestestwa. Bo to wszystko stało się takie niepewne, rozmazane.
To tak, jakby mój świat pełen barw stał się nagle szarością. I ja, Hermiona Granger, nie wiedziałam, co mam z tym zrobić. Po raz pierwszy w życiu nie mogłam iść do biblioteki i oddać swój los w ręce tych starych, pokrytych kurzem tomów. Było mi z tym strasznie źle...
****
Pracowaliśmy z synem Narcyzy już prawie trzy miesiące, kiedy w nasze ręce trafiła dziwna księga. Nie wiem, jak to się stało ani dlaczego dopiero teraz? Najważniejsze jednak, że w końcu mieliśmy okazję zapoznać się z jej treścią. Jej lektura przyniosła więcej informacji, niż się spodziewałam. Na pewno więcej, niż kilka suchych faktów, z którymi podzieliła się z nami dyrektorka.
,,Rytuał ten jest bardzo niebezpieczny. Nie tylko zabija. Ma on na celu odebranie ofierze jej magii. Nagromadzona w ten sposób moc może być wykorzystana do przywrócenia życia zmarłemu, nawet osobie, która w inny sposób nie miałaby szansy na powrót. Jednakże osoba, która rozpocznie rytuał, nie może go przerwać. Nie może okazać wyrzutów sumienia. Musi trwać w swoim postanowieniu do końca. Inaczej zmarły nie powróci, a moc magiczna twórcy zostanie stracona na zawsze."
Ten fragment księgi najbardziej utkwił mi w pamięci. Wracałam do niego często. Powtarzałam te słowa jak jakąś mantrę. Nie mogłam się ich pozbyć z mojej głowy.
****
W maju byliśmy praktycznie w tym samym miejscu z naszym dochodzeniem. Było nam o tyle trudniej, że musieliśmy chodzić na wszystkie zajęcia, później się uczyć. To zostawiało nam bardzo niewiele czasu do pracy. A jednak, nie narzekałam. Codziennie spędzałam z blondynem kilka godzin. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Nie wiem jak i kiedy zaczęliśmy się do siebie zbliżać jeszcze bardziej.
Aż w końcu nadszedł ten dzień, kiedy Draco mnie pocałował. A mi się to tak strasznie podobało. Chciałam, by to wiecznie trwało. Teraz wiem, że jestem taka głupia i naiwna. Uwierzyłam w jego wszystkie kłamstwa. A on z łatwością grał. Udawał, że mnie kocha. Wmówił mi wiele rzeczy. Strasznych i dobrych, to bez różnicy. Przez niego stałam się tym, kim jestem teraz... Mordercą...
****
Odkrycie prawdy zajęło mi trochę czasu. Po egzaminach mieliśmy wolne. Mogliśmy robić to, co chcemy. Cieszyć się życiem czy coś równie nierealnego. W każdym razie ja spędziłam ten czas z Draco. Nie było to zaskoczeniem dla nikogo. Nawet Ginny wiedziała, co się dzieje. Pomagała mi w miarę swoich możliwości. Starała się zrozumieć. Po pewnym czasie zaakceptowała nawet prawdę. Choć nie było jej łatwo.
Ja sama dowiedziałam się, jak jest naprawdę dzień przed opuszczeniem Hogwartu. Akurat szłam korytarzem w pobliżu sali eliksirów. Zdziwiłam się, kiedy usłyszałam jakiś dziwny śmiech. I krzyk Dracona. Ale co on tam robił? Podążyłam w stronę dźwięku. Ale to, co tam zastałam było zbyt okropne. Malfoy w objęciach jakiejś obcej dziewczyny. W dodatku milion razy ode mnie ładniejszej. Nieznajoma była po prostu piękna. Ubrana w krótką, czarną sukienkę. Do tego czarne szpilki. I mała torebka, która leżała teraz na stoliku. Głośno zaczerpnęłam powietrza. Para odwróciła się w moją stronę. Ślizgon uśmiechał się wrednie. A jego towarzyszka zmrużyła oczy na mój widok.
— Och, więc to Ty jesteś tą słynną Hermioną Granger, o której opowiadał mi mój narzeczony? Ach tak, nie przedstawiłam się. Jestem Tomione Riddle, a już niedługo Malfoy. Miło mi Cię poznać, Hermiono Granger — powiedziała i wyciągnęła w moim kierunku rękę.
I w tym momencie zawalił mi się świat. Myślałam, że gorzej być nie może. A jednak, myliłam się...
— I co się tak gapisz, Granger? Myślałaś, że ja kocham Ciebie? No to mam dla Ciebie wiadomość — nigdy nic do Ciebie nie czułem. Byłaś nam potrzebna tylko do rytuału. Swoją drogą, nie domyśliłaś się niczego? To Ty zabiłaś ich wszystkich. Oczywiście, robiłaś to nieświadomie. Tak się składa, że Tomione posiada talent swojego ojca, który poznała Twoja ruda przyjaciółka kilka lat temu. Byłoby mi Ciebie żal, ale nie mam żadnych ciepłych uczuć względem Ciebie. Poświęciłaś się dla większego dobra, choć tu bardziej pasuje określenie większego zła — zaśmiał się.
— O czym Ty mówisz, Draco? Przecież ja nie mogłam nic zrobić. To niemożliwe. Pamiętałabym... — szepnęłam łamiącym się głosem.
— Właśnie w kwestii wspomnień to chyba pora żebyś je odzyskała — odparła brunetka.
Machnęła dłonią i nagle przed moimi oczami zaczęły pojawiać się niechciane obrazy. Łzy spływały po moich policzkach. Osunęłam się na podłogę. Nie miałam siły, by zaprzeczyć.
— Rytuał musi się zakończyć. Inaczej stracisz swoją moc — przypomniał mi Draco.
— Wolę stracić magię, niż Wam pomóc! — powiedziałam stanowczo.
— A więc dokonało się — wyszeptała Tomione.
Nagle poczułam, że coś się dzieje w środku mojego ciała. Okropny ból mnie pochłonął. Krzyczałam. A później wszystko stało się czernią...
****
Kiedy odzyskałam przytomność, byłam sama w pomieszczeniu. Wszędzie panowały egipskie ciemności. Chwyciłam moją różdźkę i wyszeptałam "Lumos". Nic się jednak nie stało. Spróbowałam jeszcze raz. I znowu nic. Rzucałam wszystkie zaklęcia, które przyszły mi do głowy. Żadne z nich nie zadziałało. Nie było we mnie nawet odrobiny magii. Postanowiłam zostać tu na noc. W końcu i tak nie trafiłabym po ciemku do wieży Gryffindoru.
Następnego dnia opuściłam świat magii na zawsze.

Napisałam do Harry'ego i Rona z prośbą o spotkanie jakiś miesiąc po powrocie. Odwiedzili mnie w domu. Po godzinie rozmowy odeszli. I nie wrócili. A ja zaczęłam pracować w mugolskiej bibliotece.
Tak minęło pięć lat. A ja wciąż czułam się winna. I pragnęłam zapomnieć o tym wszystkim.
Teraz przeglądam pierwszy od tak dawna egzemplarz „Proroka Codziennego”. Już sama strona tytułowa spowodowała ból w moim sercu. Z poruszającego się zdjęcia uśmiechali się do mnie Draco i Tomione. Nagłówek wyglądał zaś następująco: „Państwo Malfoy tylko u nas opowiedzą nam o swoich planach na przyszłość, nadziejach i marzeniach.”
Nie wiem jak znalazłam siłę, by wybiec z domu. Nie wiem jak wylądowałam pod kołami nadjeżdżającego z dużą prędkością samochodu. Nie czułam żadnego bólu. A po chwili nastąpił koniec. Odeszłam. Tak, jak chciałam...

niedziela, 5 października 2014

"Starocie"

"Piosenka o Czarnym Panie"

Tom Marvolo Riddle - Czarny Pan Od kiedy przyszedł na świat ciągle był sam
Nawet jego rodziców z nim nie było
I to biedne dziecko w mugolskim sierocińcu żyło
O talencie magicznym Tom nic nie wiedział
Dopóki Albus Dumbledore mu nie powiedział
Później trafił do Hogwartu i wszystko się zmieniło
Nic nie było takie jak wcześniej, po prostu nie było
Tak minęły cztery lata całe
Aż w końcu, na piątym roku Tom wywołał zamieszanie niemałe
Komnatę Tajemnic otworzył
I życie wszystkich szlam na jego rękach los złożył
W końcu zmarła jedna dziewczyna
Ale Tom postarał się żeby nikt nie wiedział, że to jego wina
Zrzucił winę na Hagrida i Aragoga
Hagrida wyrzucono, a ten czyn woła o pomstę, do Boga!
Przez wiele lat Tom z czarną magią improwizował
Aż w końcu żaden rys z jego pięknej twarzy się nie zachował
Wyglądem węża przypominał
Ale najdziwniejsze było to, że Lord często czasy Hogwartu wspominał
Hogwart był jego jedynym domem
I tam Voldemort pozostał dla Dumbledore'a po prostu Tomem
Kiedy rodziców Harry'ego zabił
Los psikus mu sprawił
Jego Avada od małego Pottera się odbiła
I choć wtedy Czarny Pan stracił ciało, to jego dusza gdzieś w dalekiej Albanii żyła
W końcu Voldemort powrócił
I Barty Crouch Jr już się nie smucił
Choć Voldi często zabić Harry'ego próbował
Nic z tego nie wyszło i w końcu sam, podczas Bitwy o Hogwart, skonał...

"Piosenka o Draco i Hermionie"

W rodzinie mugoli się urodziła Najmądrzejszą wiedźmą pokolenia była
Książki czytać kochała
Z Harrym i Ronem często się śmiała
Draco ciągle od "szlam" ją wyzywał
Bardzo niemiły w stosunku do niej bywał
Robił to bo skrycie się w niej kochał
I za nią w nocy po kątach szlochał
Szybko lata nauki im mijały
Ale ich wieczne nieporozumienia wciąż trwały
Draco bardzo przeżył kiedy z Victorem na Balu się pojawiła
Bo przecież ONA tylko Jego była!
Nikt inny nie miał prawa Jej dotykać!
Draco próbował o niej zapomnieć, z innymi dziewczynami się spotykać
Na krótką chwilę efekt to dało
Ale szczęście Dracona już nigdy spotkać nie miało
Aż w końcu, na ich szóstym roku
Draco postanowił dać sobie z Hermioną spokój
Bo przecież ile na kogoś czekać można było
Żeby nasze największe marzenie się spełniło?
Draco czekał na to sześć lat
I w końcu znienawidził otaczający go świat
Hermiona nigdy o uczuciach Draco się nie dowiedziała
I dwójkę rudych dzieci z Ronem Weasley'em miała
Draco w końcu z Astorią się ożenił
I w przykładnego męża i ojca Scorpiusa się zmienił
Może i historia ta ma smutne zakończenie
Ale każdy w końcu znajdzie w miłości spełnienie.

****
Z dedykacją dla Kamany, Mariki i Julii. :)

sobota, 27 września 2014

"The Shadows"

Prolog

***

Clancy Gray, syn prezydenta Usa, siedział w swoim gabinecie. Stojący na biurku laptop był uruchomiony, a on sam czytał właśnie akta Ruby Daly. Pomarańczowej. Tak jak on. Intrygowała go. Pewnie była jedyną żywą Pomarańczową w całym tym zasranym kraju. Nic w tym dziwnego, że chciał ją poznać, prawda?

***

W tym samym czasie, wiele mil od East River Ruby, Liam, Pulpet i Zu natrafili na ranną, nieprzytomną dziewczynę. Wygladajaca na rówieśnicę panny Daly miała na sobie krótką, czarną sukienkę, sięgającą do połowy ud, wysokie, wiązane buty, skórzaną kurtkę i czarną czapeczkę. Obok nieznajomej leżał czarny plecak.

- Musimy jej pomóc, Pulpet - odparł Liam.
- Wcale nie musimy - odparował Charles.
- Jeśli ją tu zostawimy, znajdą ją żołnierze albo Łowcy Nagród.
- A co nas to obchodzi? Przecież jej nie znamy. Równie dobrze może być jedną z nich.
- Chociaż opatrzmy jej rany. Nie musimy jej brać ze sobą - szepnął blondyn.

Młody mężczyzna posiadający wdzięczną ksywę Pulpet spojrzał z niedowierzaniem na swojego kompana.

- Nie wiem czemu, ale Ci nie wierzę. Jesteś zbyt naiwny, Lee.

Suzume podeszła ostrożnie do wciąż leżącej nastolatki.

- Zu, nie zbliżaj się do niej! - zawołał Pulpet.

Sam podszedł do niej i delikatnie popchnął młodą Japonkę w stronę swojego przyjaciela. Liam otoczył ją ramieniem.

- Zajmę się nią. Lee, weź Zu do samochodu.
- A co z Ruby? - Liam odważył się zapytać.
- Ruby dotrzyma mi towarzystwa. A także przypilnuje naszej nowej koleżanki. Jest odpowiednio silna żeby mnie osłonić w razie jakiegokolwiek ataku.

Lee spojrzał na starszą z dziewczyn, które towarzyszyły im w trakcie tej podróży. Ta skinęła głową i podeszła do Charlesa. Młoda Azjatka pociągnęła za sobą Stewarta.
Kiedy zniknęli w środku Czarnej Betty, pozostała na zewnątrz dwójka podeszła do obcej.
Pulpet opadł na kolana tuż obok niej, szybko sprawdził jej funkcje życiowe. Na szczęście puls był dość silny i oddychała bez problemów. Zaklnął cicho pod nosem na widok ran głowy i brzucha. Oprócz tego jej prawa dłoń była spuchnięta. Poza tym wydawała się być cała.

- Ruby, podaj mi moją skrzyneczkę. Muszę oczyścić jej rany.

Czarnowłosa dziewczyna zrobiła to, co jej kazał.
Po dwudziestu minutach Charles skończył.

- Możesz iść po Liama. Musimy ją wnieść do samochodu. A później stąd spadamy - odrzekł niechętnie chłopak w okularach.

Po 5. minutach mogli ruszać w drogę. W tym miejscu i tak byli już zbyt długo. A oni musieli szukać celu swej podróży, czyli East River...

****
Rozdział dedykuję Oldzy, Rose, Ellie, Marrie, Endżi, Analce, Ksenieł, Sadurskiej, Em, Syriuszowi, Jamesowi, mojemu kotu, który grzeje moje zimne kolana, Kamanie i wszystkim innym, którzy wejdą na mojego bloga i przeczytają to.
Nie będę Was zmuszać do zostawienia komentarzy, ale byłoby mi miło gdyby jakiś się pojawił.
Pozdrawiam i miłego wieczoru życzę,

   Tomione

niedziela, 31 sierpnia 2014

Liebster Award

Kochani!
Bardzo miło mi Was poinformować o tym, iż zostałam nominowana do Liebster Award przez cudowną Kamanę! (zboczenie-harry.blogspot.nl/?m=1)

Oto pytania i moje odpowiedzi na nie:
1. Myślisz, że pasujesz do swojej
rodziny?
Ja do nich na pewno nie pasuję. Jestem zbyt dziwna. Nawet moja mama zastanawia się po kim jestem taka. XD

2. Co byś zmienił w swoim życiu?
W sumie to jest tego tak dużo, że nie chce mi się wymieniać. Jestem leniem trochę. ;/

3. Studia? Jakie?
Po tym jak skończę dziennikarstwo chciałabym zacząć psychologię.

4. Jakie masz plany na przyszłość?
Pragnę być psychologiem, założyć własną fundację, po prostu pomagać ludziom. Póki co zalążek tego jest tutaj: https://m.facebook.com/tworzymylepszyswiat?refid=46&sld=eyJzZWFyY2hfc2lkIjoiNTJiMzZmMzRjNWRhYWU1MGJmOWNkM2Q0YjQxNWRiMmUiLCJxdWVyeSI6IlR3b3J6eW15IG5vd3ksIGxlcHN6eSBcdTAxNWJ3aWF0Iiwic2VhcmNoX3R5cGUiOiJTZWFyY2giLCJzZXF1ZW5jZV9pZCI6MTg1MDE0NjE2MSwicGFnZV9udW1iZXIiOjEsImZpbHRlcl90eXBlIjoiU2VhcmNoIiwiZW50X2lkIjoyOTc0ODEyOTM3Mzk1NTQsInBvc2l0aW9uIjowLCJyZXN1bHRfdHlwZSI6NjV9
No i jeszcze może uda mi się kiedyś wydać własną książkę.
Marzę też o tym, by mieć własną rodzinę. :')

5. Czy sądzisz, że psy powinny
nosić pieluchy żeby nie walić
kupek na trawniki?
Wyobraziłam to sobie i szczerze powiedziawszy, to może zamiast pieluch powinny nosić jakieś woreczki?

6. Co sądzisz o żabach?
Kiedy byłam małym dzieckiem kochałam żaby i łapałam je często, wrzucałam do strumyczka. Raz czy dwa nawet pocałowałam. Niestety, żaden książę się nie pojawił, nad czym do tej pory ubolewam.
A żaby to bardzo fajne stworzonka.

7. Kreda. Pierwsze skojarzenie?
Gra w klasy rysowana na ulicy właśnie kredą.

8. Co lubią robić dziewczynki?
Dziewczynki lubią się dobrze bawić. B)

9. Rzygałeś kiedyś na imprezie?
Aż tak nie było. Ale różne przygody już miałam. ^^

10. Daj cytat, który najlepiej
pokazuje twój dzisiejszy stan.
"Nigdy nie pozwól by strach przed działaniem wykluczył Cię z gry" z Kopciuszka. Muszę zapamiętać żeby zawsze mieć odwagę marzyć, bo w końcu osiągnę cel. Nie mogę się tylko poddawać.

11. Kochasz mnie? No weź
pokochajmy się <3
Oczywiście, że Cię kocham! <3

Ja nominuję:
* fremione-ginny.blogspot.nl/?m=1
* we-will--rise-again.blogspot.nl/?m=1
* www.dramione-fremione.blogspot.nl/?m=1
* przeszlosci-smak.blogspot.com/?m=1

Pytania dla nominowanych osób:

1. Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?
2. Co daje Ci inspirację do pisania?
3. Czy jest jakaś książka, która miała na Ciebie duży wpływ?
4. Co lubisz robić w wolnym czasie?
5. W kilku zdaniach opisz siebie. (Tak bardzo brak pomysłu na pytanie ^^)
6. Jakiej muzyki słuchasz?
7. Lubisz kiedy pada?
8. Lubisz święta?
9. Spróbujesz napisać dla mnie krótki wierszyk?
10. Podzielisz się ze mną jakimś cytatem z książki?
11. Lubisz budyń?

****

środa, 20 sierpnia 2014

"About being alone"

****

Severus Snape miał, delikatnie mówiąc, przejebane życie. Nie dość, że Jego "szef" zabił kobietę, którą kochał, to jeszcze uganiała się za nim jakaś nastolatka! Na domiar złego Mistrz Eliksirów musiał poradzić się innej nastolatki, jak pozbyć się tamtej pierwszej. Humoru całej tej sytuacji dodawał fakt, iż z pomocą Snape'owi przyszła jedyna córka i dziedziczka Czarnego Pana, czyli Tomione Alexis Riddle.
Kiedy mężczyzna zobaczył jak Riddle'ówna wchodzi do kawiarni, w której mieli porozmawiać, był pewien, że Jego życie zmieni się. Nieodwracalnie...

*** Rok później ***

- Rusz ten tłusty tyłek, Snape! Spóźnimy się na kolację do Tomione! A ja nie chcę znowu wejść w połowie spotkania! - zawołała, nieźle już wkurzona, Marika Black.

Miała na sobie długą, czarną sukienkę, jej włosy spięte były w elegancki kok, a delikatny makijaż tylko podkreślał jej piękno.
Natomiast Severus cały czas siedział w swojej normalnej szacie, chociaż Marrie już pięciokrotnie w ciągu ostatniej godziny kazała mu się przebrać.
Teraz też zignorował narzekania młodej kobiety i powrócił do lektury.
Jednakże tak naprawdę przypominał sobie tę pamiętną rozmowę z Tomione.

Musisz ją uwieść, Severusie.
Co?! Miałaś mi doradzić jak się jej pozbyć, a Ty mi mówisz, że mam ją poderwać!
Spokojnie. Wiem co mówię.
Wątpię. Ale niech będzie. Co mam zrobić?
Zacznijmy od tego, że musisz być dla niej trochę milszy. Pochwal ją czasami. Oczywiście nie rób tego cały czas, bo jeszcze się czegoś domyśli. Bądź normalnym Sevem, tylko dla niej lepszym...

Snape pomyślał teraz o pierwszych kilku tygodniach Jego "przemiany". Widział zaskoczenie na twarzy Mariki kiedy pochwalił ją dwa razy. Zauważył też ukradkowe spojrzenia, wymieniane przez Draco i Tomione. Ach, miał wtedy tak wielką ochotę się na nich zemścić. Zacisnął jednak zęby i grał dalej...

Po trzech miesiącach, za radą przyszłej pani Malfoy, kupił pannie Black prezent - przepiękny złoty naszyjnik ze szmaragdowym wężem (chcę taki, ale Draco stwierdził, że wystarczą mi te dwa kufry biżuterii, które mam ;;). Kuzynka panny Riddle była zachwycona podarunkiem.
Jednakże nawet wtedy na myśl jej nie przyszło, że ten stary łotr, ten okrutny nietoperz, ten podły łajdak mógłby darzyć ją jakimś uczuciem. Wiedziała, że kochał przeklętą Lily Evans i choć minęło już tyle lat, Jego miłość była tak samo silna, jak wcześniej. A jednak myliła się, chociaż sam Sev nawet o tym nie wiedział...

Dopiero po pół roku czarnowłosy mężczyzna zaprosił przyrodnią siostrę Regulusa na prawdziwą randkę. O ile wzięcie jej na coroczny zjazd Mistrzów Eliksirów można w ogóle określić tym mianem...
Później spotykali się już regularnie. Oczywiście, dbali o to, aby nikt się o tym nie dowiedział. Bo chociaż Marika skończyła już 17 lat, to ludzie pokroju Weasley'a byli bardzo nietolerancyjni.

Ostatni rok minął Severusowi bardzo szybko. Można nawet powiedzieć, że dzięki Marrie Sev po raz pierwszy w życiu był szczęśliwy. Czasami nawet musiał mocno się powstrzymywać żeby nie uśmiechać się w miejscu publicznym. Chociaż... pewnie uczniowie jeszcze bardziej by się go bali.
Jeszcze 3 kwartały temu dziewczyna była dla niego tylko zbędnym balastem. A teraz nawet przyjemnie spędzało się z nią czas. Oczywiście często zachowywała się jak kretynka (to pewnie rodzinne ~ Sev tak myślał, nie ja ;;), ale troszczyła się o niego, dbała o niego po powrocie z niektórych zebrań Czarnego Pana, na których był karany za wszystkie przewinienia innych Śmierciożerców. Był jej za to wdzięczny.

*** Perspektywa Mariki ***

Minęło kolejne piętnaście minut, a ten stary dupek nawet nie reaguje. Mam tego dość! Zaraz mu chyba przywalę. Albo rozwalę mu gabinet. Zawsze chciałam to zrobić. Byłam ciekawa jak ten drań zareaguje. Czy wyrzuci mnie za drzwi i zabroni wracać... Czasami w Jego oczach widziałam takie pragnienie.
Wiem, że nie powinnam z nim być. Ten kretyn nigdy nie powiedział, że mnie kocha. A jednak, raz na jakiś czas, robił coś, co mnie zaskakiwało. Traktował mnie dobrze, nigdy nie prosiłam go o więcej.
Czułość? Zarezerwowana była tylko dla jednej kobiety i ja, na moje nieszczęście, nią nie byłam...

*** Koniec perspektywy Mariki ***

W końcu siedzący w fotelu mężczyzna odłożył książkę na szafkę i wstał. Podszedł do siedzącej na sofie młodej kobiety z kruczoczarnymi włosami.

- Naprawdę chcesz iść na tę głupią kolację do Tomione? - szepnął wprost do jej ucha.
- Teraz podają już pewnie deser. Serdecznie Ci dziękuję, Severusie, za to, że jak zwykle mnie słuchałeś - wysyczała w odpowiedzi.
- Daj już spokój. Mogłaś iść sama. Nie musisz mnie niańczyć! - Sev delikatnie podniósł głos.
- I co wtedy zrobisz? Znowu się upijesz?! Tak, jak zwykle wtedy, gdy zostajesz sam?!
- Jestem dorosły, na Salazara! I takie dziecko jak Ty nie będzie mi mówiło, co mam robić!
- To "dziecko" troszczy się o Ciebie, kiedy wracasz ledwo żywy z zebrań Twojego Pana! To "dziecko" jest z Tobą, chociaż wie, że nigdy mnie nie pokochasz. To "dziecko" stara się jak może, ale nigdy nie dorówna Twojej idealnej Lily. Ale teraz to "dziecko" ma dość! - krzyknęła panna B. ze łzami w oczach.

Czarodziej poczuł się tak, jakby wyrwano mu z piersi kawałek serca. Nie lubił widoku jej łez. Każda z nich bolała go coraz mocniej.
Nie do końca wiedząc co robi, Severus przyciągnął Marikę do siebie i pocałował ją namiętnie. Ta chciała się początkowo wyrwać, ale Sev trzymał ją mocno. Po kilku sekundach, minutach, a może całej wieczności Marrie odprężyła się w ramionach mężczyzny i odwzajemniła pocałunek.

Kiss me like you wanna be loved
You wanna be loved
You wanna be loved
This feels like falling in love
Falling in love
We're falling in love

Zwykle po paru pocałunkach przerywali. Tym razem było inaczej. Usta Severusa lepiej poznawały każdy skrawek twarzy dziewczyny. Jego ręce błądziły po zgrabnym ciele. Czarnowłosa oddychała z trudem. Wprawione dłonie Severusa szybko poradziły sobie z zamkiem i już po kilkunastu sekundach Mistrz Eliksirów pozbył się tego, jakże niepotrzebnego skrawka materiału. Kiedy sukienka znalazła się na podłodze Marika w pierwszym odruchu chciała się czymś przykryć. Jeszcze nikt nie widział jej prawie nagiej. Jednak Severus spojrzał na nią tak, że przestała mieć jakiekolwiek wątpliwości.
Kochała go i pragnęła z nim być. Na zawsze. Nawet jeśli świat chciał inaczej...
Ale była z nim, tu i teraz. I teraz działa się najprawdziwsza magia...

****
Z dedykacją dla Marrie i Severusa. Nie zabijaj, wiem, że chciałaś coś lepszego. Ale wyszło takie coś i tyle.
Będę wdzięczna za wszystkie komentarze i opinie.
Życzę miłej lektury. :)